Wojciech Lisowski nie ukrywał złości po meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Nie po naszej myśli potoczyła się ta inaguracja. Co poszło nie tak? 

Jesteśmy świadomi tego, że przespaliśmy pierwszą połowę spotkania. Nie wiem, czy chcieliśmy nagle grać piękną piłkę, ale jak widać wystarczy więcej zaangażowania. W drugiej połowie było lepiej, choć zabrakło nam klarownych sytuacji, które pozwoliłyby doprowadzić do wyrównania. Jesteśmy naprawdę zdenerwowani. 

Zdenerwowanie można teraz przekuć w sportową złość. 

By wygrać w tej lidze mecz potrzeba po prostu determinacji. Po pierwszej połowie w szatni padło kilka mocnych słów, które nieco nas obudziły. Nie zmienia to faktu, że przegrywamy i jesteśmy mocno wkurzeni. 

Gol Podbeskidzia mocno podciął wam skrzydła, bo po utracie bramki praktycznie cały czas graliście w obronie. 

Na pewno dokładnie przeanalizujemy sytuację, po której straciliśmy bramkę. Faktycznie mieliśmy niezły początek. Po stracie gola nieco bardziej się otworzyliśmy, bo chcieliśmy jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Nagle jednak to rywal miał dwie sytuacje i chwała Mariuszowi Pawełkowi za to, że nas uratował. 

Co trzeba poprawić przed meczem w Łodzi? 

W drugiej połowie pokazaliśmy, że potrafimy przejąć kontrolę nad wydarzeniami. Myślę, że kluczem do naszej gry będzie po prostu zaangażowanie i chęć walki. Na boisku musimy oddawać serce jeden za drugiego, cały czas biegać i walczyć do utraty tchu. W tej lidze to właśnie od tego zależy wygrywanie meczów. Nie pozostaje nam nic innego, jak pokazać to w kolejnym starciu.