GieKSa w dwóch ostatnich meczach zgarnęła sześć punktów. Wygrana 1:0 z Pogonią Siedlce wcale nie przyszła jednak łatwo. W poniedziałek podsumowaliśmy wydarzenia piłkarskiej soboty przy Bukowej z pomocnikiem Łukaszem Pielorzem.

Za wami prawdziwy bój przy Bukowej. Zwycięstwo kosztowało was sporo zdrowia i sił, obfitowało w wiele spięć. Jak ocenisz sytuację, gdy kurz po tej bitwie już opadł?

- Pod koniec meczu były spięcia. Adrenalina udzieliła się, gdy było coraz bliżej 90. minuty i chcieliśmy dowieźć zwycięstwo do końca. Mieliśmy w końcówce swoje sytuacje, żeby „dobić” rywala i byłby spokój. A tak doszło do fauli, między innymi na mnie. Szczególnie drugi zasługiwał na czerwoną kartkę. Sędzia nie powinien doprowadzić do takiej sytuacji, ale jesteśmy w takich chwilach razem i ruszyliśmy całą drużyną. O to chodzi!

Jak myślisz, z czego wynikały takie nerwowe sytuacje i agresja w grze? Czy to zwykła frustracja rywali, czy chęć sportowej walki i odwrócenia wyniku?

- Przez takie zagrania Pogoń tylko traciła energię i czas. Myślę, że było to spowodowane frustracją. Nie miałem piłki już przez dwie sekundy, a zawodnik rywala mnie zaatakował.

Od dwóch meczów jesteście zwycięscy, ale nie brakowało też błędów w waszych poczynaniach na boisku. Nad czym musicie jeszcze pracować?

- Pracujemy przed każdym meczem i przygotowujemy się pod każdego, konkretnego rywala. Wiedzieliśmy, że Pogoń zamuruje dostęp do własnej bramki i będziemy musieli utrzymywać się jak najdłużej przy piłce, aby grą pozycyjną zrobić sobie miejsce na boisku do zagrania piłki penetrującej obronę. W pierwszej połowie, w której mieliśmy duże posiadanie, zmęczyliśmy rywala, który musiał za nami biegać. Potem był niezorganizowany, wykazywał nerwy i frustrację, wyskakiwał do pressingu. To pozwoliło nam zrobić więcej miejsca na boisku i stwarzać sytuacje. Na pewno musimy poprawić skuteczność, bo szkoda niewykorzystanych okazji.

W spotkaniu w jednym ze starć ucierpiał Filip Burkhardt, który opuścił boisko na noszach. Czy ma wasze wsparcie?

- Filip był z nami w poniedziałek w klubie. Czekamy z niecierpliwością na informacje o jego stanie zdrowia. Szacunek dla niego, poszedł do starcia o piłkę z całym impetem i nie odstawiał nogi. Liczymy, że lekarz powie, że to nic poważnego i wróci niebawem do treningu.

Jak zagrać z Miedzią Legnica, żeby to był wasz Wielki Piątek?

- Musimy zagrać to, co nakreśli trener i to, co potrafimy, czyli kombinacyjnie piłką. A przy tym cierpliwie. Nie możemy się „grzać”, gdy ktoś nas zaatakuje pressingiem. Mamy wykonywać założenia trenera i wtedy będzie dobrze.