Katowiczanie w meczu ze Zniczem Pruszków (2:0) przełamali niemoc w ofensywie i z optymizmem podchodzą do najbliższych dwóch piątkowych spotkań z Podbeskidziem w Bielsku i z Wisłą Puławy przy Bukowej.
Po pechowych remisach z Chojniczanką, Stomilem i Zagłębiem Trójkolorowi odczarowali własną skuteczność. Pięćdziesiątą bramkę dla GKS-u zdobył kapitan Grzegorz Goncerz, a wynik podwyższył Tomasz Foszmańczyk i solidna praca sztabu szkoleniowego wykonywana z zespołem przyniosła wreszcie oczekiwany efekt. – To pokazuje, że zmierzamy we właściwym kierunku, ale nie możemy też zapomnieć, że nie tracimy bramek. Straciliśmy ich w sześciu meczach tylko trzy. Dwa wcześniejsze spotkania zremisowaliśmy, w ostatnią sobotę wygraliśmy i odczarowaliśmy Bukową. Miejmy nadzieję, że to nie ostatnie trzy punkty w najbliższym czasie. Liczę, że doda nam to skrzydeł i w kolejnych meczach będziemy punktować nie za jeden punkt, tylko za trzy – wyjaśnia Dawid Abramowicz.
Pierwsza liga jest bardzo niewdzięczna i potrafi rzucać kłody pod nogi nawet faworytom, o czym świadczą ostatnie wpadki Górnika Zabrze czy nawet Podbeskidzia Bielsko-Biała. Jakby tego było mało, kolejną niespodzianką jest pozycja lidera – goszczą na niej Wigry Suwałki, które nie przegrały żadnego z sześciu meczów. Dawid ma swoją opinię na ten temat. – Wydaje mi się, że ta liga jest strasznie nieobliczalna. Każdy może wyrwać każdemu punkty. Do każdego przeciwnika podchodzimy tak samo mocno zdeterminowani. Nie ma to znaczenia czy gramy z Zagłębiem, czy Zniczem. Tylko z maksymalnym zaangażowaniem w każdy meczu można osiągnąć zwycięstwo i tak samo będzie w najbliższej kolejce z Podbeskidziem w Bielsku – podkreśla Abramowicz.
Najistotniejsze jest jednak to, że potknięcia innych są szczęściem GieKSy, która od pięciu ligowych spotkań nie przegrała i podgoniła trochę czołówkę. Do miejsca premiowanego awansem Trójkolorowi tracą tylko trzy „oczka”. Walka o czołowe lokaty trwa nadal i trudny początek można puścić w niepamięć. – Trzeba patrzeć tylko i wyłącznie na siebie. Żadna drużyna nam się nie podłoży i zwycięstwo trzeba wybiegać, stworzyć wiele sytuacji i strzelić o jedną bramkę więcej niż przeciwnik – przekonuje lewy obrońca GieKSy.
Trójkolorowi w najbliższych dwóch kolejkach będą grali w piątkowy wieczór. Najpierw zagrają z Podbeskidziem na wyjeździe, a następnie u siebie z Wisłą Puławy. To będą bardzo trudne testy, ale by myśleć o czubie tabeli, trzeba zapunktować. – Wisła udowodniła, że przegrywając z Chojniczanką 1:3, potrafiła nie tylko zremisować, ale i mogła nawet pokusić się o zwycięstwo. To pokazuje, że nie wolno nikogo lekceważyć. Trzeba skupić się na własnych poczynaniach na boisku, wyjść na murawę mocno i charakternie, a o rezultaty będziemy spokojni – zapowiada katowicki defensor.
Sztab szkoleniowy GieKSy dostosowuje taktykę do każdego kolejnego rywala, stąd można zaobserwować zmiany personalne i taktyczne w każdym meczu. Nie przeszkadza to jednak defensywnej linii naszej drużyny, która z każdym meczem wygląda na coraz większy monolit. – Dla mnie to coś normalnego, ponieważ my boczni obrońcy mamy swoje ściśle określone zadania zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Wydaje mi się, że wywiązujemy się z nich solidnie. Tracimy mało bramek, a to jest dla nas najważniejsze – kończy Abramowicz.