Ceni sobie dobrą atmosferę w szatni, ale na pierwszym miejscu zawsze stawia rodzinę. Poznajcie bliżej nowego wahadłowego GKS-u Katowice - Adriana Danka.
Zajawka
Mając sześć albo siedem lat, poszedłem z moim tatą na pierwszy trening do Dunajca Nowy Sącz i tam stawiałem pierwsze kroki. Wiele się w tym klubie nauczyłem i w dużej mierze dzięki niemu jestem w miejscu, w jakim jestem. Jak każdy młody chłopak w tamtym czasie interesowałem się piłką. Złapałem zajawkę i zacząłem się rozwijać. Naprawdę dużo trenowałem i widziałem, że robię postępy. W okolicach 14-15 roku życia każdy wybiera dla siebie drogę, a ja zostałem w piłce i wyszło mi to na dobre.
Przenosiny do Sandecji
Zaczynałem w Dunajcu, ale w pewnym momencie "posypał" nam się skład i w wieku 15 lat przeszedłem do Sandecji, gdzie grałem w juniorach. Po niezłym sezonie w lidze makroregionalnej poszedłem na wypożyczenie do Kolejarza Stróże, gdzie zadebiutowałem w seniorskiej piłce. Po tym okresie wróciłem do Nowego Sącza. Następnie trafiłem do Cracovii, gdzie przydarzyła mi się kontuzja w pierwszym meczu ligowym przeciwko Śląskowi Wrocław. Wykluczyła mnie na cztery miesiące. W Krakowie spędziłem rok. Wróciłem do Sandecji, a ostatnio grałem w Koronie Kielce.
Ciąg do przodu
Na początku byłem bocznym pomocnikiem i miałem zapędy, by grać nieco bardziej z przodu. Potem zostałem przestawiony, co wynikało ze zmiany stylu gry. Prawy i lewy obrońca muszą w obecnej piłce nożnej naprawdę dużo biegać i można tutaj wykorzystać ten ciąg do przodu. Zostałem więc przestawiony. Grałem już w różnych ustawieniach. Występy w roli wahadłowego pasują do mojej charakterystyki jako piłkarza.
Wzór do naśladowania
Zawsze kibicowałem Realowi i moim ulubionym zawodnikiem był Raul Gonzalez, zarówno za to, jakim był piłkarzem, ale również za to, jakim był człowiekiem. Co prawda Raul nie grał na mojej pozycji, ale można było brać z niego przykład. Na boisku był wzorem dla młodszych piłkarzy. Zawsze podobało mi się to, że zawodnicy z Hiszpanii mają w swojej grze więcej luzu i tego na pewno nam w Polsce brakuje. Kiedyś trenerzy nam mówili, żeby się tyle nie kiwać, więc może gdyby podejście było inne, to też gralibyśmy inaczej. Uważam, że ten fun z gry w piłkę jest bardzo ważny.
Różnica pomiędzy poziomami
W Ekstraklasie jest więcej taktyki i różnicę robią indywidualności, dla przykładu można powiedzieć o Ivi Lopezie (z Rakowa Częstochowa przyp. red.). Z kolei w pierwszej lidze więcej się biega i częściej wykorzystuje swoją siłę. Koniec końców najważniejsza jest drużyna i to kolektyw musi funkcjonować na boisku dobrze.
Wzloty i upadki
Bardzo dobrze wspominam awans do Ekstraklasy z Sandecją. Był to dla mnie naprawdę fajny okres, w zespole panowała naprawdę dobra atmosfera i zapamiętam ten zespół do końca życia, bo wykonaliśmy wtedy mnóstwo dobrej pracy. Awansowałem także z Koroną Kielce dwa lata temu. Chwilę później urodziła mi się córeczka, więc to także był dla mnie wyjątkowa sytuacja. Natomiast bardzo trudnym momentem była kontuzja, jakiej doznałem po przenosinach do Cracovii. Łapałem wiatr w żagle i mocno się rozwinąłem. W pierwszym meczu dostałem szansę w wyjściowym składzie i od razu wszystko się zawaliło. Zwichnąłem wtedy staw łokciowy.
Nowe miejsce
W GieKSie zostałem naprawdę fajnie przyjęty. Widać, że szatnia jest razem i mam nadzieję, że tak samo będzie już w trakcie ligi, bo zbudowanie prawdziwej drużyny jest najważniejsze. Trochę już po Katowicach pospacerowałem, ale zostało mi jeszcze wiele miejsc, więc wszystko w swoim czasie. Wolny czas lubię poświęcać rodzinie - córeczce i żonie Anicie. Po treningach to one są dla mnie priorytetem. Rodzinę stawiam na pierwszym miejscu, bo w trudnych momentach moi bliscy zawsze mnie wspierają.