Przed GieKSą ostatni wyjazd w tym sezonie. Czy podopieczni trenera Jerzego Brzęczka pokonają spadkowicza z Ekstraklasy Zawiszę Bydgoszcz i podgonią czołówkę pierwszej ligi? Zapytaliśmy o to kapitana i napastnika GKS-u Katowice Grzegorza Goncerza.
Pozostajecie w klimatach rycerskich w 33. kolejce. Twierdza Bukowa nie została zdobyta przez głogowskiego króla Chrobrego. Czy ta sztuka uda się natomiast wam w starciu z rycerzem Zawiszą w Bydgoszczy?
- To nasz ostatni wyjazd w tym sezonie i bardzo chcemy przywieźć trzy punkty. Jeśli zagramy wysoko i agresywnie, i będziemy kreować sytuacje, to nie mam wątpliwości, że przywieziemy z Bydgoszczy komplet punktów. Chcemy przepracować ostatnie dni w sezonie jak najlepiej i zakończyć go na jak najwyższym miejscu.
Jak tak wysoka porażka 0:5 z Wisłą może wpłynąć na postawę zespołu z Bydgoszczy? Wyzwoli w Zawiszy dodatkową sportową agresję czy będzie miała deprymujący wpływ?
- Wiem jak my się czuliśmy w podobnej sytuacji po wyjazdowym spotkaniu z Sandecją. Wywołało w nas to sportową złość i za wszelką cenę chcieliśmy zagrać jak najszybciej kolejny mecz. Ciężko powiedzieć, jak ta cała sytuacja wpłynie na Zawiszę. Zawisza może być podrażniony wysoką porażką w ostatniej kolejce z Wisłą Płock. Klub też został niedawno sprzedany, jest duża niewiadoma. Każdy pewnie myśli, żeby ten sezon skończyć jak najszybciej i dowiedzieć się, co dalej. To jednak nie jest nasz problem. My możemy spokojnie przygotowywać się do tego meczu i zrobić wszystko, żeby wrócić do Katowic z kompletem punktów, bo to dla nas bardzo ważne.
Paradoksalnie dla wielu zawodników z waszej drużyny każda minuta w ostatnich meczach sezonu jest walką o własną przyszłość przed sezonem, który ma być kluczowy dla losów GKS-u.
- Wiemy, jakie są oczekiwania i jakie będą w przyszłym sezonie. Musimy zmierzyć się z tą presją. Mamy swoje ambicje czysto sportowe. Koncentrujemy się na tym, żeby jak najlepiej trenować i zaprezentować się w spotkaniach z Zawiszą i Wisłą Płock. Gdyby ktoś myślał o wakacjach, to byłoby to zgubne. Piłka zawsze oddaje. Jeśli ktoś sobie „bimba”, to prędzej czy później zostanie ukarany przez los. Nasze podejście jest jednak bardzo dobre. Każdy marzy o tym, by za rok o tej porze, w końcówce sezonu grać o wielką stawkę. Musimy mieć w sobie pokorę i cierpliwość, i bez względu na wszystko rzetelnie wykonywać swoją pracę.
W meczu z Chrobrym byłeś już bardziej widoczny na boisku, widać że ciągle pracujesz nad tym, żeby oswobodzić się często nawet z podwójnego krycia. Jak myślisz z czego to wynika, że w tej rundzie nie strzelasz bramek tak łatwo i przyjemnie jak wcześniej?
- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Brakuje na pewno szczęścia. Gdy analizuję sytuacje z tej rundy, to miałem lepsze i gorsze okazje. Z Chrobrym było tego więcej, ale miałem właściwie jedną dobrą z szesnastu metrów, po której bramkarz gości zachował się bardzo dobrze. W piłce tak czasem jest. Można powiedzieć, że ta runda jest dla mnie słaba, ale z drugiej strony rozwinąłem się pod względem kreowania sytuacji. Mam jednak świadomość, że jestem oceniany tylko przez pryzmat strzelonych bramek. Wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu, kiedy to wróci. Podchodzę do tego bardzo spokojnie, trenuję cały czas tak samo. To dla mnie kolejne doświadczenie i trzeba sobie z nim radzić. Taki jest sport, taka jest piłka nożna. Jestem ostatnią osobą, która teraz z tego powodu wywracałaby wszystko do góry nogami. Mam nadzieję, że karta się odwróci i w meczu z Zawiszą piłka wreszcie wpadnie do siatki.