GKS Katowice zakończył w Nowym Sączu serię czterech meczów bez porażki. Po przegranym spotkaniu z Sandecją Łukasz Pielorz był bardzo rozczarowany postawą swoją i reszty drużyny.
Defensywny pomocnik wystąpił na boisku na nietypowej dla siebie pozycji. Musiał bowiem zastąpić na środku obrony pauzującego za kartki Olivera Praznovskiego. – Ciężko ocenić jak prezentowałem się na boisku. Cóż mogę powiedzieć. Jeśli przegrywamy w takim stosunku bramkowym, to automatycznie powinienem powiedzieć, że mój występ jest słaby. Analizą mojej gry zajmie się trener – wyjaśnił Pielorz.
Duży wpływ na to, co wydarzyło się w drugiej połowie miała czerwona kartka dla Alana Czerwińskiego, którą sędzia Mariusz Złotek pokazał w kontrowersyjnych okolicznościach. Nie to jednak zdaniem naszego zawodnika miało kluczowy wpływ na przebieg spotkania. – Myślę, że czerwona kartka nie odmieniła tego spotkania, bo dostaliśmy ją w sytuacji, gdy już przegrywaliśmy 0:1. Na pewno jednak pomogła Sandecji, by - potocznie mówiąc - gonić nas na boisku – ocenia Łukasz.
Mimo porażki, mecz GieKSy mógł zupełnie inaczej wyglądać. Szkoda niewykorzystanego rzutu karnego Grzegorza Goncerza w 20. minucie i stuprocentowej okazji Adriana Frańczaka z 31. minuty. – Naprawdę szkoda pierwszej połowy, w której mieliśmy doskonałe sytuacje i powinniśmy prowadzić dwoma, trzema bramkami. Mecz mógł się zupełnie inaczej ułożyć. Nie strzeliliśmy jednak karnego i trudno, to zawsze jest loteria – żałuje defensywny pomocnik GKS-u.
Po tym, co wydarzyło się w Nowym Sączu, katowicki zespół musi szybko zapomnieć i przy Bukowej wrócić do dobrej gry, którą Trójkolorowi pokazywali w ostatnich tygodniach. – Ten wynik to zimny prysznic. Nie ma co mówić, że się podniesiemy, tylko pracować nad tym, żeby to się już nie powtórzyło. To, co zrobiliśmy w drugiej połowie, było słabe – dodaje Pielorz.