Lewoskrzydłowy GieKSy Krzysztof Wołkowicz wszedł na boisko w drugiej połowie środowego meczu z Chojniczanką (2:2) przy Bukowej i pomógł zespołowi w odwróceniu losów spotkania, o czym opowiedział w wywiadzie dla oficjalnej strony GKS-u Katowice.
Co wydarzyło się w szatni w przerwie środowego spotkania, że w drugiej połowie zobaczyliśmy już bardziej drapieżną GieKSę?
- Padły mocne słowa, bo paść musiały. Nie może być tak, że dostajemy dwie bramki na własnym terenie i przegrywamy do przerwy 0:2. A przy tym nie stworzyliśmy sobie żadnej klarownej okazji do zdobycia bramki.
Miałeś spory udział przy pierwszej bramce Povilasa Leimonasa. Jak szybko strzelony gol wpłynął na waszą postawę?
- Starałem się wyskoczyć jak najwyżej, żeby zgrać piłkę głową do środka. Czułem, że tam będzie dużo naszych zawodników. Szczęśliwie spadła pod nogi Povilasa i wpadła bramka kontaktowa na 1:2. Ta wcześnie strzelona bramka była impulsem, który sprawił, że doprowadziliśmy do remisu w tym spotkaniu.
Jak wytłumaczyć fakt, że na własnym boisku idzie wam w pierwszych połowach meczów „jak po grudzie”? Czy jest to problem natury psychologicznej?
- Ciężko mi wytłumaczyć, co się z nami dzieje. W szatni mówimy sobie, że wychodzimy na boisko ze świadomością, aby napędzać się agresywną grą – choćby delikatnym pchnięciem przeciwnika czy faulem. Nie wychodziło nam to, za to zespół Chojniczanki rozpychał się i grał twardo łokciami. Przy wyniku 0:2 nie mieliśmy już nic do stracenia, pokazaliśmy charakter i udało się wyjść z opresji.
W najbliższy weekend nie zagracie meczu ligowego ze względu na walkower po wycofaniu się Dolcanu. Jak będą wyglądały wobec tego wasze najbliższe dni?
- W piątek odbędzie się normalny trening, a w sobotę przejdziemy testy szybkościowe i wydolnościowe. W niedzielę mamy zaplanowany dzień wolny.
Z jakim nastawieniem podchodzicie do końcówki sezonu?
- Myślenie całego klubu jest jedno – do końca wygrywać, niezależnie od liczby meczów i przeciwników. Zdecydowanie za dużo punktów już straciliśmy w tym sezonie.