Po pierwszym w tym roku zwycięstwie trener rezerw GKS-u Katowice Jacek Gorczyca może z większym optymizmem patrzeć w przyszłość.
Okazałe zwycięstwo na własnym terenie z Concordią sprawiło, że możecie odetchnąć z ulgą?
- Na pewno trzy punkty zdobyte w meczu z Concordią były bardzo ważne. Wiadomo, jak wygląda nasza sytuacja pod względem kadrowym. Większość to młodzi zawodnicy, którzy dopiero debiutują w seniorskiej piłce i uczą się. Jestem zadowolony z ich postawy, ale jeszcze brakuje im siły, żeby regularnie punktować.
Dużo zależy od tego, jaki zastęp zawodników z pierwszego zespołu zasili wasz skład. Jak spisali się w meczu z Concordią nasi pierwszoligowcy?
- Niektórzy są poza trybem meczowym, ale jak w niego wejdą i będą więcej grać, to możemy mieć z nich pożytek. Na plus na pewno należy zaliczyć występ Bartosza Iwana, który był jak profesor i zagrał bardzo dobre spotkanie. Także Oliver Praznovsky i Rafał Dobroliński spisali się super. Dzięki temu uzyskaliśmy „zero z tyłu”. Zejście zawodników do rezerw sprawiło, że dali jakość i cieszę się z wyniku, młodzi chłopcy mieli się od kogo uczyć.
Kogo z „młodych wilków” możesz aktualnie polecić sztabowi szkoleniowemu seniorskiego zespołu?
- Na tę chwilę za szybko, żeby kogoś polecać. Ci, którzy dostali ostatnio swoją szansę w szerokiej kadrze pierwszego zespołu, muszą przejść teraz najtrudniejszy okres dla juniora – zaaklimatyzować się i zacząć odgrywać większą rolę w seniorskiej drużynie. Pierwszy krok to regularne łapanie się do osiemnastki, żebyśmy mieli z nich pożytek. Wierzę, że z roku na rok będzie ich więcej i będziemy mieli z nich pociechę.
Czy czwarta liga jest aż tak bardzo siłowa, że juniorzy mogą mieć w niej kłopoty i odstajecie pod względem fizyczności?
- Nie do końca. Inaczej jest, gdy gra jedenastu chłopców z roczników 1997-1999, a inaczej gdy gra pięciu-sześciu, wspartych czterema doświadczonymi w każdej formacji. Nasi nie odstają, ale rośnie także poziom czwartej ligi. Kiedyś niektórzy moi zawodnicy mogli się „położyć” i nawet grając w kilku byśmy wygrali. Teraz nastąpiły zmiany w szkoleniu, powstaje coraz więcej akademii.
Na niższych szczeblach rozgrywkowych można spotkać wiele ciekawych postaci. Czy także w czwartej lidze są piłkarscy weterani ze znanymi nazwiskami?
- Są zawodnicy doświadczeni z przeszłością nawet ekstraklasową. Tych zawodników jest całkiem sporo, przez co poziom się zwiększa. A za rok może być jeszcze wyższy, gdy może nastąpić połączenie lig.
Snute są plany dalszej reorganizacji rozgrywek czwartoligowych. Wiadomo coś więcej na ten temat?
- Plany są trojakie. Może wszystko pozostać tak jak dotychczas. Drugą z opcji jest powstanie dwóch grup dwunastodrużynowych, z których zostanie wyłoniona w końcówce sezonu grupa mistrzowska i spadkowa. Trzecią opcją jest stworzenie tylko jednej grupy. Wtedy w czwartej lidze może okazać się, że konieczne będą wyjazdy nawet po 200 kilometrów. Może to sprawić, że niektóre kluby będą miały problemy finansowe. Poziom będzie coraz wyższy, a klubów coraz mniej.
W rundzie wiosennej zespół rezerw przeszedł małą przeprowadzkę. Przenieśliście się na trawiaste boisko Podlesianki. Jakie znaczenie ma dla was ta zmiana?
- Płyta boiska zbliżona jest do warunków pierwszoligowych. Boisko jest zadbane, to bardzo dobry ruch. Wspólnie z zarządem zabiegaliśmy o przenosiny i dzięki przychylności dyrekcji MOSiR-u rezerwy mogą grać na dobrym boisku, co jest dla nas bardzo fajną sprawą.