Katowiczanie wreszcie zagrali na swoim właściwym poziomie skuteczności i wypunktowali w niedzielę Zawiszę, wygrywając na jego terenie 3:0.

Trójkolorowi w niedzielnym spotkaniu zagrali nie tylko na „zero z tyłu”, ale również popisali się zabójczą skutecznością, strzelając trzy bramki w ciągu 360 sekund. – Trzeba pochwalić całą drużynę, nie było w naszej grze słabego ogniwa. Zwycięstwo to zasługa wszystkich i chciałbym pogratulować drużynie, ławce rezerwowych i sztabowi – podkreślał Sławomir Duda.

Katowiczanie pracowali nad tym, by zrzucić balast ciążący na ich barkach w postaci nieskuteczności. Wreszcie udało się zagrać tak, jak oczekują tego od nich wszyscy. Praca w tygodniu przyniosła efekty. – Tak jak wspominaliśmy przed tym meczem, chcieliśmy poprawić aspekt skuteczności, stwarzać sporo sytuacji po prostopadłych podaniach i stałych fragmentach. Cieszy ta postawa, że udało się przełamać nieskuteczność, a także strzelona bramka, bo trenowałem strzały i przyniosło to rezultat – uśmiechał się defensywny pomocnik.

Praca wykonana przez sztab szkoleniowy i samą drużynę nie poszła na marne, także w przypadku Dudy, który w końcu znalazł drogę piłce do bramki. Bramka z dystansu była przedniej urody, ale autor skromnie podchodzi do swojego wyczynu. – Główną rolę w tej akcji należy przypisać Alanowi Czerwińskiemu i chciałbym mu za to podziękować. Po prawej stronie ograł kilku zawodników i wypracował sytuację strzelecką, a mnie tylko przyszło przyjąć i uderzyć na bramkę – mówił Sławomir.

Wszystkie trzy bramki padły po zmianie golkipera, kiedy to kontuzjowany młodzieżowiec Damian Węglarz został zastąpiony przez bardziej doświadczonego Łukasza Sapelę. Pomocnik GKS-u jednak nie to wskazuje jako przyczynę „nokautu” Zawiszy. – Myślę, że w naszych poczynaniach było widać determinację i to był kluczowy czynnik, który przyniósł nam bramki. Dzięki temu wywieźliśmy z Bydgoszczy trzy punkty – dodał Duda.