Obiecująca postawa Trójkolorowego zespołu w sobotniej inauguracji to motor napędowy na kolejne mecze rozpoczynającej się rundy wiosennej, ale podopieczni trenera Jerzego Brzęczka wciąż mają co poprawiać. O szczegóły zapytaliśmy obrońcę GKS-u Dawida Abramowicza.

Inauguracja piłkarskiej wiosny przyniosła fanom obu drużyn wiele emocji. Jak odczuwaliście to z poziomu murawy?

Jest pozytywnie z tego względu, że sięgnęliśmy po jeden punkt na boisku, na którym rywal jeszcze nie przegrał, a było blisko, żeby tak się stało. Niedosyt jest, ale uczulaliśmy siebie nawzajem, że Chojniczanka to bardzo niebezpieczny zespół, szczególnie przy stałych fragmentach gry. Niestety, to nie pomogło, straciliśmy bramki w takich właśnie momentach meczu i to najbardziej boli. Takie pierwsze mecze jak ten charakteryzują się walką, ambicją, determinacją i nie odpuszczaniem. Prowadziliśmy 2:0, przeciwnik wyrównał i dla kibiców takie widowiska są na pewno fajne, gdy pada dużo bramek. Nas jednak jako piłkarzy nie powinno to interesować, tylko to, co dzieje się na boisku.


Jak współpracowało ci się w sektorze boiska, w którym często byłeś z nowymi zawodnikami Tomaszem Wisio i Kamilem Jóźwiakiem?

Bardzo fajnie współpracuje mi się z Kamilem i Tomkiem. Wnoszą jakość do zespołu. Choć znamy się tylko dwa miesiące, z każdym dniem ta współpraca jest coraz lepsza.


Co w waszej grze w pierwszym spotkaniu najbardziej rzuciło ci się w oczy?

Przede wszystkim to, że tworzyliśmy kolektyw, nie odpuszczaliśmy. To nas charakteryzowało w sobotę i wierzę, że tak będzie dalej. Kiedy jeden popełnił błąd, drugi pomaga i próbuje to naprawić. Niestety zabrakło nam w sobotę szczęścia, gdy straciliśmy bramki po stałych fragmentach gry.


Jako brat Mateusza Abramowicza jesteś pewnie jego najbardziej wymagającym krytykiem. Czy po sobotnim spotkaniu zasłużył na pochwałę od własnego, starszego brata?

Na pewno poklepię go po plecach i podziękuję za to, że wybronił nam dwie, trzy sytuacje. Ale muszę go też zganić (śmiech), że nie pomógł nam przy stracie dwóch bramek, bo to zawsze on jest tym ostatnim, który może nas uratować.


Czy remis z liderem rozgrywek pierwszoligowych na początek piłkarskiej wiosny doda wam pewności siebie po okresie zimowej niewiadomej?

Nie musi nam dodawać, my już jesteśmy pewni swego. Jesteśmy świadomi swoich umiejętności. Jakość każdego z nas - a co za tym idzie całego zespołu - poszła w górę i to z pewnością cieszy. Wszyscy ciężko pracujemy jako zespół. Mam nadzieję, że wyeliminujemy błędy w defensywie przy stałych fragmentach gry i w nadchodzących meczach będziemy zachowywali wszyscy czyste konta.