Po spotkaniu z Pogonią (2:1) rozmawialiśmy z Gabrielą Grzybowską. Pomocniczka GKS-u przyznała, że cieszy się z wygranej, ale do końca sezonu pozostało jeszcze kilka meczów, w których trzeba zwyciężyć.
Wygrywamy w spotkaniu z Pogonią 2:1. Jak ocenisz nasz występ?
Myślę, że w pierwszej połowie wdałyśmy się w niepotrzebną – kolokwialnie mówiąc – kopaninę i przez to było trochę chaosu. Na szczęście strzeliłyśmy dwie bramki i to pomogło nam tak naprawdę ustawić mecz. Te dwa gole potwierdziły, że kolejny raz dobrze weszłyśmy w spotkanie.
W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie. Z czego to wynikało?
Uważam, że w pierwszej połowie straciłyśmy bardzo dużo sił, bo grałyśmy na wysokiej intensywności. To przełożyło się na fakt, że miałyśmy mniej energii na drugą część gry. Myślę, że to miało wpływ na obraz gry.
Pogoń grała agresywnie w środku pola, ich zawodniczki popełniały faule. Byłyście na to gotowe?
Oczywiście, że tak. Myślę, że duża liczba fauli zobrazowała to, jak ten mecz dziś wyglądał. Ostatecznie wygrałyśmy i jesteśmy z tego zadowolone.
Jakbyś miała obstawić to, która z naszych napastniczek będzie miała więcej goli na koniec sezonu? Kinga Kozak czy Klaudia Maciążka?
Mam nadzieję, że obie będą miały tyle samo i że będzie to bardzo wysoka liczba (śmiech). Życzę im, aby utrzymały tak wysoką skuteczność, jaką prezentują w ostatnich meczach.
Powiększamy przewagę nad bezpośrednim rywalem w walce o tytuł. Czy możemy powoli świętować?
Moim zdaniem jeszcze nie. Do końca sezonu pozostało jeszcze kilka kolejek i kilka ważnych meczów. Zawsze trzeba dmuchać na zimne i nigdy nie można być zbyt pewnym. Wygrałyśmy już szesnaście spotkań - chcemy utrzymać passę i wygrać wszystkie, które zostały.
Jak się grało wieczorem przy Bukowej z tak głośnym dopingiem kibiców?
Pierwsze co zobaczyłyśmy, jak wyszłyśmy na stadion to właśnie kibiców. Powiem szczerze, że od razu inaczej się gra, gdy na stadionie jest tylu ludzi. Kibice byli głośni, słyszałyśmy ich doping przez cały mecz i to jest naprawdę cudowne uczucie. Dziękujemy im za to.