Po pierwszym wygranym meczu PKO BP Ekstraklasy w 2025 r., rozmawialiśmy z Filipem Szymczakiem. Nowy napastnik GieKSy podkreślił, że cieszy się z pierwszych minut spędzonych przy Bukowej.
Za Tobą pierwszy mecz po powrocie do GKS-u Katowice. Co czułeś wchodząc na boisko?
Na pewno dużo pozytywnej energii. Na obu trybunach słyszałem oklaski – to napawa optymizmem i pewnością siebie. Cieszyło mnie to wejście. Fajnie jest tu wrócić. Najbardziej cieszę się z tego, że zdobyliśmy ze Stalą trzy punkty i to można powiedzieć była taka „truskawka na torcie”.
Czy to, że wszedłeś na boisko po tak krótkim okresie w klubie daje motywacyjnego kopniaka?
To były dosyć szalone, nawet nie dni, a godziny. Dostałem informację, że kluby się porozumiały w środę (29.01) z rana. Musiałem wiec szybko się spakować i przetransportować swoje rzeczy z Poznania do Katowic. Potem wiadomo – testy medyczne i inne poboczne sprawy do załatwienia. Na samym końcu te dzisiejsze minuty na boisku – bardzo mnie to cieszy. Teraz będę miał trochę czasu, aby to wszystko uporządkować i konkretnie skupić się na robocie. Przed nami kolejne ważne mecze. To nie jest tak, że dzisiaj wygraliśmy i będziemy tym usatysfakcjonowani. To zwycięstwo ze Stalą napędza nas do dalszej pracy.
Czy doping kibiców przy Bukowej wspomaga w takich meczach na styku?
Tak, zdecydowanie. Ja wspominam kibiców z Katowic naprawdę bardzo dobrze. Frekwencja była jeszcze lepsza niż wtedy, jak grałem tutaj trzy lata temu. To też pokazuje w jakim kierunku klub zmierza. Wraz ze wsparciem kibiców idą sprawy sportowe, a razem możemy osiągnąć coś niesamowitego. Teraz oczywiście czekamy, aby przeprowadzić się na nowy stadion. Ja osobiście jestem fanem tego projektu i mam nadzieję, że GieKSa będzie krok po kroku wracała do odbudowania swojej potęgi sprzed kilkudziesięciu lat.
Stworzyłeś zagrożenie pod bramką Stali. Czy jesteś zadowolony ze swojej zmiany?
Tak, na przestrzeni tych szalonych godzin i dni, zmiany otoczenia i klubu myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Starałem się odciąć od spraw pozasportowych. Na boisku czułem się okej. Fajnie, że pojawiła się pierwsza sytuacja – to napawa optymizmem. Mam niesamowity głód gry w piłkę i głód strzelania bramek więc mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie tylko lepiej.
I ostatnie pytanie. Dlaczego wybrałeś numer 19 na koszulce?
Szczerze mówiąc bez większej historii. Wcześniej miałem numer 17, a teraz 19. Mateusz Marzec już posiada 17, a ja nie chciałem absolutnie robić żadnych problemów, wręcz przeciwnie. 19 to jeden z tych bardziej ofensywnych numerów, które były wolne. Sytuacja była taka, że kierownik wcześniej już wydrukował moje nazwisko z tym numerem, a ja zostałem poinformowany i odpowiadało mi to.