Po pauzie za kartki pomocnik Filip Burkhardt wrócił do pierwszego składu GieKSy. W wygranym spotkaniu z MKS-em Kluczbork wystąpił jako środkowy pomocnik. Przy Bukowej wszyscy liczą na jego umiejętności techniczne i spektakularne bramki.
Jak ci się współpracowało w Kluczborku w środku pomocy z Łukaszem Pielorzem i Bartoszem Iwanem?
- Myślę, że dobrze mi się współpracowało. Zagraliśmy tak naprawdę razem pierwszy mecz, bo w sparingach nie występowaliśmy w tym zestawieniu. Tym razem trener dał nam szansę zagrać razem i wyglądało to dobrze, choć na pewno mamy jeszcze co poprawiać. Z meczu na mecz pewnie będzie coraz lepiej – idzie to w prawidłowym kierunku. Jeśli poznamy się bliżej i zgramy, to będzie to funkcjonowało jak należy.
W starciu z MKS-em zagrałeś jako ten bardziej cofnięty pomocnik, choć pamiętamy, że występowałeś już na „dziesiątce” i lewym skrzydle. Jakie miałeś zadania do zrealizowania podczas sobotniego meczu?
- Aktualnie jestem na boisku „ósemką” - pół do przodu, pół do tyłu. Łukasz Pielorz jest bardziej odpowiedzialny za zadania defensywne, ale staram się mu pomagać jak tylko mogę. Myślę, że ze swoich zadań wywiązałem się w meczu w porządku i go wspierałem. Pewnie mogłem jeszcze więcej uczestniczyć w grze do przodu, ale podchodzę do tego spokojnie. To był mój pierwszy mecz o stawkę w tym roku, więc jakaś niepewność w mojej głowie była. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.
Ostatnio widzieliśmy widowiskowe bramki w twoim wykonaniu, jednak padały w meczach rezerw lub sparingu z Górnikiem Zabrze. Kiedy zobaczymy twoją „petardę” w meczu ligowym?
- Myślę, że już niedługo, bo sam jestem zniecierpliwiony. Czuję się dobrze, jestem też w zadowalającej formie fizycznej. Gdy dojdzie do tego jeszcze troszkę więcej pewności siebie, to niebawem z mojej strony będą padały te bramki.