Pierwsze diagnozy były dla niego jak wyrok – pauza do końca sezonu i powrót na boisko dopiero w letnim okresie przygotowawczym. Na szczęście pomocnik GieKSy Filip Burkhardt wraca do zdrowia błyskawicznie i możemy go zobaczyć na murawie szybciej niż myślimy, o czym opowiedział w rozmowie dla naszej oficjalnej strony.

Przede wszystkim opowiedz jak wygląda twoja sytuacja zdrowotna, bo docierało wiele wersji dotyczących stanu twojego kolana i stawu skokowego, które ucierpiały po odważnym wejściu w meczu z Pogonią Siedlce.

- Na dzień dzisiejszy wszystko zmierza we właściwym kierunku. W środę odbyłem pierwszą połowę treningu z drużyną. Mogę już biegać, kopać piłkę i wszystko dobrze wygląda. Dzisiaj pierwszy raz brałem udział w rozgrzewce – wykonywałem starty i mogłem też wymieniać piłkę. Myślę, że potrzeba od tygodnia do dziesięciu dniu żebym był gotowy na sto procent. Zobaczymy, jak to będzie dalej wyglądało. Wszystko idzie coraz szybciej. Jest nawet szansa, że już po przerwie spowodowanej walkowerem za mecz z Dolcanem będę gotowy i do dyspozycji trenera.

Widać, że nogi już cię noszą i kuszą do powrotu na boisko. Podczas akcji marketingowej Trójkolorowe Urodziny nie mogłeś się powstrzymać i próbowałeś kopać piłkę.

- Na pewno mnie to cieszy. Sporo odcierpiałem i ciężko pracowałem z fizjoterapeutą, a także indywidualnie na siłowni. Myślę, że pod względem fizycznym jestem dobrze przygotowany. Najważniejsze, że nie ma bólu w kolanie i kostce. Pozostaje tylko kwestia jak najszybszego powrotu na boisko. Pod koniec tygodnia powinienem już wziąć udział w większej części treningu.

GieKSie przydałaby się teraz twoja kreatywność w środku pola i zaskakujące strzały z dystansu?

- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Chcę przede wszystkim, żeby trener miał mnie do dyspozycji zdrowego, bo tylko wtedy sens ma to, żebym grał. Palę się do gry, bardzo chciałbym pomóc zespołowi swoimi podaniami w takich momentach jak w tym, kiedy nie idzie. Inaczej jednak wygląda to z góry, a inaczej wykonuje się to na boisku. Podejrzewam, od razu po powrocie nie będę jeszcze w optymalnej formie, ale postaram się wejść i pomóc.

Jak podziałał na was zimny prysznic w meczu z Bytovią?

- Był to solidny, zimny prysznic. Nie spodziewaliśmy się, że tak to będzie wyglądać. Nie ma co już jednak mówić o tym słabszym meczu w naszym wykonaniu, to już za nami. Myślimy o wyjeździe do Olsztyna. Ja też pojadę z drużyną. Liczę, że powalczymy, zostawimy zdrowie i serce na boisku. Spróbujemy pokazać swoją grę i utrzymywanie przy piłce, a wtedy będziemy sobie stwarzać więcej sytuacji podbramkowych, które pozwolą Grzesiowi Goncerzowi strzelić bramkę z akcji.