Trójkolorowi cieszyli się ze zwycięstwa po trudnej przeprawie w spotkaniu z Pogonią, ale już myślą o tym, co wydarzy się w piątek. O walce i nieustępliwości rozmawialiśmy z obrońcą GKS-u Łukaszem Pielorzem.

Sobotnie zwycięstwo w Siedlcach zostało wręcz wyszarpane. Czy takie mecze przybliżają do upragnionego celu?

- Tak, taki mecz jak ten sobotni przybliża do awansu. Początek był bardzo dobry w naszym wykonaniu, ułożył się po naszej myśli i go kontrolowaliśmy. Pogoń to jednak nie jest słaby, tylko bardzo dobry zespół. Wyniki może nie współgrają z tym, co potrafią, ale chcieli za wszelką cenę wyrównać i w naszą grę wkradło się trochę nerwowości.


Co sądzisz o stworzonych przez was sytuacjach?

- Mieliśmy kilka sytuacji, żeby zamknąć wcześniej ten mecz. Oni mieli dwie sytuacje, które mogły skończyć się bramkami. W przekroju całego spotkania to jednak my byliśmy lepsi, mieliśmy więcej klarownych sytuacji, lecz ich wszystkich nie wykorzystaliśmy. Na szczęście trafiliśmy celnie raz i nie straciliśmy żadnej bramki. Trzy punkty pojechały do Katowic. Cieszymy się, ale już skupiamy na kolejnym meczu z Sandecją.


Jak przebieg spotkania wyglądał z twojej perspektywy, zanim wszedłeś na boisko?

- Na rozgrzewce z chłopakami parę razy już skakaliśmy z radości, a okazywało się, że piłka lądowała obok bramki albo nasze strzały bronił bramkarz Pogoni. Ale kto to będzie pamiętał? Ważne, że z naszej strony wpadła, a ze strony siedleckiej drużyny nic nie wpadło. Cieszymy się, ale droga do upragnionego celu jeszcze daleka.


W końcowej fazie spotkania pokazaliście jednak charakter. Za wszelką cenę oddalałeś zagrożenie po wejściu na boisko, by zatrzymać napierających gospodarzy. Jak czułeś się w tej roli?

- Wchodzę na boisko po to, żeby pomóc zespołowi. Nikt się nie obraża, że zaczyna mecz na ławce. Każdy chce wejść i pomóc. Wszyscy, którzy zostali wprowadzeni do gry pomogli. Tak się buduje otoczkę, jest nas w składzie dwudziestu kilku i naszym wspólnym marzeniem wraz ze sztabem szkoleniowym, resztą pracowników klubu i kibicami jest to, żebyśmy w przyszłym sezonie zaczęli przygodę w Ekstraklasie. Na razie jednak skupmy się na Sandecji.