Trójkolorowi zwycięscy w lidze! Z Głogowa wywiozą zasłużone trzy punkty, o czym rozmawialiśmy z ofensywnym pomocnikiem GKS-u Katowice Tomaszem Foszmańczykiem.

Wreszcie pokusiliście się o przełamanie i to dla was na pewno radosny moment.

Może nie był to porywający mecz zarówno z naszej, jak i Chrobrego strony, ale na ładną grę przyjdzie jeszcze czas. Najważniejsze jest to, że była skuteczność, która przyniosła nam trzy punkty i to nas cieszy.


Jaki był kluczowy moment tego spotkania? Pierwszy gol do szatni, czy może drugi, który był już rozstrzygający?

Zdecydowanie pierwsza bramka. Tak jak przy większości meczów, obojętnie w jakiej lidze, gra się do pierwszej, strzelonej bramki. Potwierdziło się to w 45. minucie tego meczu, przed zejściem do szatni. Dodało nam to dużo wiary i to był kluczowy moment. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie możemy tego wypuścić. Wiedzieliśmy, że kolejne sytuacje będą, bo Chrobry musiał zaatakować. Druga połowa wyglądała już w naszym wykonaniu lepiej pod względem naszych sytuacji.


Pierwsza bramka była wobec tego podwójnie kluczowa dla ciebie – wreszcie doczekałeś się „kołyski”.

Długo musiałem czekać, prawie miesiąc.Ale najważniejsze jest to, że drużyna wygrała. Cieszę się, że mogliśmy zadedykować tę bramkę mojej żonie i córeczce.


Co twoim zdaniem dało wam zwycięstwo w tym meczu? Czy były to może stałe fragmenty, czy akcje oskrzydlające?

Przede wszystkim poprawiliśmy grę obronną. Nie przypominam sobie, żeby Chrobry stworzył sobie wiele groźnych sytuacji poza tą jedną z początku pierwszej połowy, gdy interweniować musiał Sebastian Nowak (po strzale Mateusza Machaja – przyp. red.).  To duży plus dla formacji obronnej. Wyciągnęliśmy wnioski po porażce z Wigrami i dało nam to trzy punkty.