Zdobył z GieKSą trzy trofea i zawsze gwarantował wsparcie jako solidny zawodnik. Obecnie Arkadiusz Wołowicz mieszka w Austrii, ale udało nam się z nim porozmawiać, m.in. o czasie spędzonym w Katowicach.
Jak rozpoczęła się pańska piłkarska przygoda?
Jestem wychowankiem LZS Gałączyce, ale w 1983 r. trafiłem do Metalu Grodków. Radziłem sobie tam na tyle dobrze, że zostałem wybrany do kadry Opolszczyzny, którą prowadził trener Juliusz Mariański. Dwa lata później, po turnieju o puchar Michałowicza, dostałem ofertę od Metalu Kluczbork i grałem tam od sezonu 1985/1986. Interesujące jest to, że dwa lata później dostałem propozycję od Broni Radom w celu odrobienia służby wojskowej. Następnie zostałem rozkazem wojskowym przeniesiony do Wisły Kraków.
Czas spędzony w GKS-ie to wiele sukcesów. Czy to był najlepszy okres w pańskiej karierze?
Zaraz po zakończeniu służby wojskowej, otrzymałem propozycję od GKS-u Katowice i nie ukrywam, że bardzo szybko podjąłem decyzję. GieKSa była w tamtym czasie jedną z najgroźniejszych drużyn w Polsce i dołączenie do klubu z Górnego Śląska było dla mnie spełnieniem marzeń. Lat spędzonych w Katowicach nie zapomnę do końca życia. To wyjątkowy okres dla mnie i wyjątkowy okres w historii klubu. Szczególnie wspominam dwukrotne zwycięstwo w Pucharze Polski i zdobycie Superpucharu.
Był w Katowicach gracz, z którym nawiązał pan szczególnie bliską relacje?
Tak, szczególnie blisko trzymałem się z Adamem Książkiem. Bardzo szybko nawiązaliśmy dobre relacje, które potem przekładały się na dobrą komunikację. Graliśmy razem przez dwa lata. Przyszedł w 1990 r. i odszedł w 1992 r. do Szombierek Bytom, czyli zespołu z rodzinnego miasta. Podczas moich lat w GKS-ie atmosfera w klubie zawsze była dobra. Wspieraliśmy się i graliśmy ramię w ramię. Walczyliśmy wtedy o najwyższe cele i robiliśmy to będąc kolektywem.
Szczególnie interesujące dla piłkarza są wyjazdy zagraniczne - co pan pamięta z meczów europejskich pucharów?
Szczególnie wspominam wyjazdowy mecz z Bayerem Leverkusen w ramach rozgrywek Pucharu UEFA. Trener Orest Lenczyk, do którego zawsze miałem ogromny szacunek i byłem mu wdzięczny za pomoc, wystawił mnie wtedy w pierwszym składzie na lewej obronie. Takich meczów - przeciwko takim rywalom - nie zapomina się do końca życia. To było bardzo trudne starcie, zwłaszcza dla obrońców.
W GKS-ie grał pan dla kilku trenerów, m.in. Oresta Lenczyka i Alojzego Łysko - któryś z nich szczególnie zapadł w pamięci?
Obu wspominam bardzo dobrze. Orest Lenczyk był niezwykle zasłużonym trenerem, z ogromnym doświadczeniem i charyzmą. Każdy piłkarz miał do niego ogromny szacunek. Z kolei trener Alojzy Łysko był w Katowicach bardzo silnie utożsamiany z GieKSą.
Co było po GieKSie?
GKS opuściłem po sezonie 1992/1993. Jesień roku 1993 spędziłem w drużynie MK Katowice, natomiast na wiosnę 1994 r. reprezentowałem już drużynę Wawelu Kraków. Tam pozostałem do końca swojej kariery, czyli do 2001 roku. Szczerze powiedziawszy nie miałem żadnych planów na to, co będę robił już po zakończeniu gry w piłkę nożną. Teraz żyję i pracuję w Austrii. Nie myślę o powrocie do kraju. Staram się na bieżąco śledzić, co się dzieje w GKS-ie Katowice. Cały czas interesują mnie losy klubu.
Obserwuj @GKSKatowice