Katowiczanie w emocjonującym spotkaniu z Wisłą Puławy odwrócili jego losy i po spektakularnym zwycięstwie (2:1) przedłużyli passę meczów bez porażki do siedmiu! Po spotkaniu rozmawialiśmy z lewoskrzydłowym GieKSy Andrejem Prokiciem.

Prowadzicie grę, stwarzacie sytuacje, a to beniaminek obejmuje prowadzenie. Co czuliście w tej pechowej, jedenastej minucie?

- Każdy był bardzo zdenerwowany. Przeważamy, atakujemy, a dostajemy taką piłkę między obrońców, którzy musieli uważać, aby nie zaatakować zbyt ostro i sfaulować w polu karnym rywala. Ten dograł w zasadzie koledze do pustej bramki.

Jakie słowa padły w szatni gdy przegrywaliście w taki sposób?

- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że będziemy grali dalej to samo i zobaczymy, co dalej. Musimy dalej pracować nad tym, żeby przeciwnik nie stworzył sobie nawet jednej sytuacji, bo w piątek kosztowała nas ona bramkę. Tak trzeba grać – nie dopuścić, żeby rywale oddali chociaż jeden strzał, bo nam na pewno z przodu coś wpadnie.

W meczu z Wisłą pokazaliście charakter. Skuteczność zaskoczyła nawet pod presją, gdy przegrywaliście 0:1. Jak odbierasz tę poprawę strzelecką?

- Cieszy to, że odwróciliśmy losy spotkania.  W takich meczach potrzebna jest po prostu jedna bramka więcej od rywala. Oby w każdym meczu nam się to udawało.

Odwracając losy spotkania potwierdziliście miano zespołu z czołówki. Siódmy mecz bez porażki robi wrażenie.

- Coraz lepiej to wygląda. Będziemy dalej pracować tak samo. Chcąc coś osiągnąć, nie można przegrywać. Gdy w kryzysowych momentach nie da się wygrać, to czasem trzeba chociaż zremisować. Gramy dobrą piłkę do przodu. Gra nam się łatwiej z zespołami, które chcą grać w piłkę. W piątek rywal się cofnął i grał kontrami, co częściowo mu się udało. Będziemy przy Bukowej mieli zawsze ciężko, bo przeciwnicy tutaj są bardzo zmotywowani. Pokazał to pierwszy mecz z Wigrami. Może i dobrze, że dostaliśmy w nim nauczkę, bo potem bardziej ruszyło i wiedzieliśmy już, że łatwych meczów w tym sezonie nie będzie.