Trójkolorowi pokazali charakter i pokonali Rozwój w Derbach Katowic (2:1). Po meczu rozmawialiśmy z jednym z autorów zwycięstwa - Adrianem Frańczakiem.

W niedzielne popołudnie pokazaliście, kto rządzi w Katowicach i wygraliście wyścig o panowanie w mieście.

- Na szczęście tak. Nie był to łatwy mecz. Otworzyliśmy wynik i wydawało się, że wszystko jest pod naszą kontrolą. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, a mimo to straciliśmy niepotrzebną bramkę. Drużyna Rozwoju uwierzyła, że może coś ugrać. To było dla nas trudne spotkanie, ale liczy się to, co dla nas najważniejsze, czyli trzy zdobyte punkty.

W derbach odnotowałeś właściwie dwie asysty. Najpierw po twoim dośrodkowaniu padł gol samobójczy Rozwoju, a potem wywalczyłeś rzut karny.

- W tej pierwszej sytuacji widziałem Grzegorza Goncerza w polu karnym i do niego zagrywałem, a gracz Rozwoju tak niefortunnie wybijał piłkę, że umieścił ją we własnej bramce. W drugiej sytuacji Patryk Szymański zagrał mi piłkę w pole karne, poszedłem za nią i przeciwnik we mnie wpadł, za co otrzymaliśmy rzut karny. Grzegorz wykorzystał naszą szansę i strzeliliśmy zwycięską bramkę.

W drugiej połowie mieliście sporo szczęścia. Rozwój miał przynajmniej trzy stuprocentowe okazje, aby strzelić gola. 

- Zespół Rozwoju stworzył sobie sytuacje, po których miał nawet trafienie w słupek. Trzeba przyznać, że trochę nerwów było, ale takie mecze trzeba też umieć wygrywać i to nam się udało. W poprzednich kolejkach gra była lepsza, ale punktów nie zapisaliśmy na swoim koncie. W niedzielę nasza gra nie porywała, ale to co dla nas najistotniejsze, to punkty, które zostały przy Bukowej.

Zwycięstwem z Rozwojem przełamaliście się w zawsze prestiżowych derbach po dwóch porażkach. Doda wam to skrzydeł na dalsze tygodnie?

- Dobrze, że wygraliśmy. Do tego zwycięstwa podchodzimy jednak spokojnie i przygotowujemy się już do następnego spotkania. Z naszym spokojem i jeszcze lepszą grą myślę, że będziemy piąć się w górę tabeli.