Przed powrotem do treningów przy Bukowej, porozmawialiśmy z obrońcą GKS-u Katowice Arkadiuszem Jędrychem.

Pewnie już nie możesz doczekać się powrotu na murawę? 

Zdecydowanie tak, nie zdawałem sobie sprawy, że moja więź z piłką nożną, z całą tą otoczką, atmosferą i życiem wokół piłki jest aż tak silna. Nie mogę się doczekać powrotu do tego wszystkiego. Ostatnio wiele wskazuje na to, że wychodzimy już na ostatnią prostą i niedługo będzie nam znowu dane robić to, co tak bardzo kochamy. Głód piłki jest ogromny, to tak jakbyś nie jadł przez miesiąc albo więcej. 

Co było największym wyzwaniem w trakcie odosobnienia? Czego ci najbardziej brakowało? 

Każdy dzień jest wyzwaniem. Ja pandemię odbieram jako wystawienie nas na próbę, zarówno całej społeczności piłkarskiej, jak i wszystkich obywateli naszego kraju. To bardzo ciężki okres dla każdego z nas, bo sytuacja nagle zabiera Ci coś, czemu podporządkowałeś całe swoje życie. Trzeba się temu przeciwstawić i wrócić silniejszym. Myślę, że mamy fajny, świadomy zespół, który wie czego chce i każdy z nas będąc w odosobnieniu zrobił tyle ile mógł, by od razu wrócić do formy meczowej, a przy tym stanowić dla drużyny jeszcze większą wartość niż wcześniej. Czego mi najbardziej brakowało? Ciężko jednoznacznie wskazać, ale po prostu piłki i wszystkiego, co z nią związane. No i oczywiscie piłkarskich anegdot Arka Woźniaka, na które chyba wszyscy w szatni czekamy z utęsknieniem. [śmiech]

Jak ocenisz komunikację w zespole? Nigdy wcześniej nie musieliście funkcjonować w ten sposób, więc to coś nowego... 

Jeżeli chodzi o komunikację, to zarówno ta pomiędzy zawodnikami, jak i ze sztabem odbywała się wzorowo. Byliśmy i w gruncie rzeczy cały czas jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Mieliśmy także wideokonferencje, więc wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie.

GIEKSA POMAGA KIBICOWI - WŁĄCZ SIĘ DO AKCJI!

Gdy sezon ruszy, będziecie zapewne grać mecze co kilka dni, czyli duża intensywność. Jak bardzo wpłynie to na Waszą pracę? Nagle wszystko będziecie musieli robić w ekspresowym tempie.


Uważam, że granie na dużej intensywności to fajna sprawa dla sportowca. Jak wiadomo mecz to święto, na które czeka się zazwyczaj cały tydzień. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będzie ten tryb meczowy przyspieszony i prawdopodobnie co trzy dni staniemy do walki o punkty. Ja jak najbardziej jestem pozytywnie do takiej rzeczywistości nastawiony i już nie mogę się doczekać, by w jednym tygodniu powalczyć o 9 punktów. 

Toteż może spowodować, że końcówkę sezonu wygra ten, kto popełni mniej błędów na etapie przygotowań?

Zawsze w piłce decydują szczegóły i przeważnie wygrywa ten, który popełni mniej błędów. Obecnie pracujemy wraz ze sztabem na różnych płaszczyznach, czy to motorycznych, taktycznych, mentalnych. Staramy się pozostać gotowi na wszystko. Na razie nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość i nie rozmyślajmy o tym, co będzie pod koniec sezonu. Skupiamy się na powrocie do normalnej pracy, a następnie wznowieniem meczów. Tak piłkarska karuzela musi ruszyć z kopyta. Czekamy na to z ogromnym zniecierpliwieniem. 

Jak zapełniałeś wolny czas, gdy nie trenowałeś i regenerowałeś siły?

Jestem człowiekiem, któremu ciężko wysiedzieć w domu nic nie robiąc. Na pewno był to czas, gdy więcej siedziało się zamkniętym w czterech ścianach, ale to tylko z racji restrykcji, które uniemożliwiały mi prowadzenie mojego aktywnego tryb życia. Na pewno dużo analiz, oglądania meczów, przemyśleń, refleksji i nauki po to by, jak wspominałem, wrócić lepszy i silniejszy. Moja dziewczyna nie mogła uwierzyć, że dziesiąty raz oglądam ten sam mecz. Oczywiście mnóstwo ćwiczeń i treningów, zarówno tych, które na bieżąco dostajemy od naszego sztabu, jak i indywidualnych, które pozwalają mi podtrzymać aktywny tryb życia. Nie mogę powiedzieć, że to stracony czas. Towarzyszyły nam inne okoliczności, ale jestem pełen optymizmu i mam nadzieję, że najbliższe dni pozwolą mi i całemu zespołowi powrócić do piłkarskiej rzeczywistości.