16.11.2017 11:18
Wasz ostatni mecz w Łęcznej przyniósł mnóstwo emocji.
- Przyznam, że ja w takim spotkaniu jeszcze nie grałem. To z pewnością był szalony mecz. Przegrywamy, tracimy zawodnika, aby ostatecznie wygrać 3:1. Mówiąc pół serio: jeśli nasze mecze mają się kończyć takimi wynikami, to nie mam nic przeciwko temu, by odbywało się to kosztem utraty jednego zawodnika.
To Ty, przy stanie 1:1, rozpocząłeś akcję, która akcja przyniosła nam drugą bramkę.
- Koledzy śmieją się, że zaliczyłem asystę drugiego stopnia. Po złapaniu piłki zobaczyłem, że Adrian Błąd jest wolny. On sam też dał znać, że czeka na podanie. Komunikacja w takiej sytuacji jest bardzo ważna. To, że krzyknął było dla mnie sygnałem, by wyrzucić do niego piłkę. A on już wiedział, co z nią zrobić... Fajnie, że skontrowaliśmy przeciwnika. Wcześniej ten mecz układał się w taki sposób, że posiadaliśmy piłkę, ale nic z tego nie wynikało. W momencie, gdy Łęczna zaatakowała, zrobiły się luki właśnie na to, by skontrować.
Liga na półmetku. Jak oceniasz dotychczasowy bilans GKS-u?
- Najważniejszy jest dorobek punktowy, a ten – trzeba sobie jasno powiedzieć – jest mizerny. Nie da się ukryć, że liczyliśmy na więcej. Tej jesieni przed nami jeszcze dwa mecze i musimy zrobić wszystko, aby je wygrać. Chcemy, aby przed przerwą zimową nasza sytuacja była jak najlepsza.
Już w sobotę zmierzycie się na wyjeździe z Pogonią Siedlce. Jak wspominasz mecz z tym rywalem na inaugurację sezonu?
- W tamtym meczu brakło nam konsekwencji. Prowadziliśmy 1:0 i zamiast utrzymać się przy piłce, po naszych błędach pozwoliliśmy przeciwnikowi na zdobycie dwóch goli. Teraz musimy się zrewanżować. Pogoń jest blisko nas w tabeli, więc chcemy wygrać także dlatego, by mieć korzystniejszy bilans spotkań z tym rywalem.