Jakub Dziółka: Propozycja była ekscytująca

13.01.2018 11:05

Jednym z pomocników trenera Jacka Paszulewicza będzie nowy asystent - Jakub Dziółka. Spytaliśmy go m.in. o obowiązki w GieKSie oraz jego... 202 centymetry wzrostu.

Nie było szkoda opuszczać Skry Częstochowa? Zwłaszcza, że klub ma szansę na awans do drugiej ligi?

Czuję i żal i ekscytację, bo nie ukrywam, że było mi trochę szkoda zostawiać Skrę w takiej sytuacji. Pracowałem w Częstochowie 3,5 roku, więc trudno było przedstawić zarządowi oraz zawodnikom propozycję, jaką otrzymałem do trenera Jacka Paszulewicza. Z drugiej strony byłem bardzo podekscytowany na wieść o możliwość powrotu do Katowic. Tym bardziej, że jestem wychowankiem klubu z Bukowej. Nigdy nie myślałem, że dostanę szansę, by pracować dla GKS-u w charakterze trenera. Ostatecznie się pojawiła i postanowiłem ją wykorzystać. 

Jeszcze w 2010 r. występował pan dla GieKSy jako zawodnik. Ostatnie wspomnienia chyba niemiłe z uwagi na kontuzję, ale co pan pamięta z tego okresu?

No niestety skończyłem tu grać będąc kontuzjowany, ale mam pozytywne wspomnienia. W gruncie rzeczy osiem lat temu dołączyłem do Katowic w styczniu, biorąc udział w pierwszym treningu. W tym roku także zacząłem w styczniu. Wówczas trenerem był Robert Moskal. Zapadło mi to w pamięci, bo w pewnym sensie historia zatoczyła koło. 

Na czym będą polegać pana obowiązki w GKS-ie? 

Tę kwestię cały czas z trenerem Paszulewiczem na bieżąco korygujemy. Na dobrą sprawę dopiero rozmawialiśmy ze sobą szerzej po raz pierwszy w piątek, dlatego zakres moich obowiązków będzie się zapewne zmieniał. Ja pozostaję do dyspozycji trenera, bo to on w tej chwili odpowiada za zespół i to jego rolą jest wyznaczanie zadań dla całego sztabu. Na tę chwilę pomagam w przygotowaniu fizycznym piłkarzy.
 
Razem z trenerem Jackiem Paszulewiczem macie panowie 4 metry. Jaką rolę odgrywa wzrost w budowaniu charyzmy szkoleniowca? 

Szczerze powiedziawszy nigdy mnie o to nie pytano. Nie da się ukryć, że zazwyczaj “patrzę na wszystkich z góry” i po prostu się do tego przyzwyczaiłem. Myślę, że to samo jest w przypadku trenera Paszulewicza. Ale nie ukrywam, że rzadko spotykam osobę o podobnym wzroście, więc na co dzień jest to dla mnie obce. Z czasem jednak przywykłem do pytań o mój wzrost i o to, czy się nie uderzam w głowę [śmiech]. 

Ma pan żonę i dwójkę dzieci, jak będzie wyglądała teraz logistyka? Przenosicie się wszyscy do Katowic? 

Nie ma takiej potrzeby, bo mieszkamy w Mysłowicach, skąd też dojeżdżałem do Częstochowy. Niemal codziennie robiłem 160 kilometrów w dwie strony, więc teraz będzie znacznie łatwiej, bo jest bliżej. Mimo tego, czasu na pewno nie będzie więcej, bo planujemy ciężko pracować nad tym, by GKS grał dobrze w piłkę. Nasz plan cały czas się rozwija i codziennie pojawiają się nowe rzeczy. Dopiero za kilka dni wszystko powinno się dla nas ustabilizować. Żeby praca przynosiła efekty, to niestety rodzina musi być odrobinę poszkodowana, ale taki nasz zawód. 

Partner strategiczny
Partner Kluczowy
Partner Wiodący
Klub Biznesu
Partner techniczny
Partnerzy
Fortuna 1 Liga